"Byłem, wypiłem i przeżyłem!" - Powiedział naczelny autor tego bloga Mateusz Święcki.
W końcu udało mi się wrócić do pisania. Już zapomniałem ile to sprawia radości. Szczęście jest jeszcze większe, gdy mam okazję pisać Wam o festiwalu, który podbił moje serce. Mowa tutaj o Poznańskich Targach Piwnych. W tym roku pod swoje skrzydła przygarnęły wspaniałą inicjatywę jaką jest Beer Blog Day.
Piątek godzina 11:34 pociąg z Wrocławskiego dworca głównego kieruje się do Poznania. Na pokładzie ja i damska cząstka tego bloga - Daga. Jedziemy zawojować stolicę wielkopolski. Cel jest słuszny! Trzeba spróbować prawie 40 piw z listy "MUSZĘ WYPIĆ", spotkać starych znajomych i złapać nowe kontakty ważne zarówno dla mnie, jak i dla tej strony.
O godzinie 17 z tłumu napalonych fanów dobrego piwa wyciąga nas Jurek, z blogu Jerry Brewery, będący głównym organizatorem spotkania blogerskiego. Prowadzi nas do Piwnego Politologa Michała, który w całym tym przedsięwzięciu miał bardzo duży wkład. Od niego otrzymaliśmy swoje magiczne bransoletki... Bransoletki blogera! Przejście przez barierki, chwila ekscytacji, podniecenia oraz lekkiego strachu. Kolejne 5 kroków w kierunku wielkiej hali i już wiedziałem, że ten festiwal to impreza z wielkiego zdarzenia. Chmiel, słód i piwna atmosfera wręcz unosiła się w powietrzu jeszcze przed wejściem.
Czym tak właściwie są te targi. Cóż... Impreza tematycznie podobna do tego, co można spotkać we Wrocławiu czy w Warszawie na stadionie. Mnóstwo browarów, piwa i atrakcji. Z tym, że te konkretne targi reklamują się jako największe w Polsce. Po ogromie miejsca, i ilości złocistego trunku jestem skłonny w to uwierzyć. Sami organizatorzy chwalili się, że w wielkopolskiej stolicy możemy spotkać ponad 58 wystawców i skosztować ponad 400 różnych gatunków piw. Dodatkowo ogłoszono 63 premiery (w tym naszego piwa The Blogger o którym pisałem tutaj, i niedługo znowu napiszę)! No i tu też pojawia się problem. Mimo szczerych chęci, 6 wątrób i nieskończonej ilości funduszy nie ma możliwości spróbowania wszystkiego. Jedne piwa są dostępne o 16 inne zaś o 18. Każde piwo ma swoje procenty, co w za dużych ilościach może prowadzić do bardzo złych skutków. Czymś na co czekają przeważnie wszyscy blogerzy oraz bardziej zapaleni smakosze są limitowane piwa. Takie kosmiczne co przyjeżdżają na targi i są na nich jedynie 15-20 minut, bo potem już się kończą. Cała ta otoczka szukania super piw, gadania z przedstawicielami browarów sprawia, że czas na takim wydarzeniu mija nieubłaganie.
Daga podczas nocnych łowów |
Wbrew pozorom piwne festiwale to nie tylko picie. To również wykłady, konkursy czy koncerty. W ciągu 3 dni targów mieliśmy okazje wysłuchać 10 prelegentów, poznać zwycięzców konkursów piwowarskich i rozerwać się przy wystrzałowych rytmach wschodzących zespołów muzycznych. Ba! W dodatku były stanowiska, które nie miały żadnego piwa w asortymencie. Spotkaliśmy takie cuda jak foodtracki z przeróżnymi ofertami jedzeniowymi, sklepy od gier planszowych, przez alkomaty aż po specjalistyczne stoiska dla piwowarów domowych, czy miodosytnię i wytwórnie cydrów.
Piwna zgraja pod główną sceną |
Cała impreza w moich oczach wypadał bardzo pozytywnie. Super atmosfera, wielu ciekawych ludzi oraz morze wspaniałego piwa. Jedynym problemem, z którym boryka się ten festiwal (z resztą jak wszystkie inne w Polsce), jest brak możliwości brania "próbek" degustacyjnych. Ciężko jest samemu spróbować 6 czy 7 piw (każde po 10%-12%), jeśli leją Ci pełną szklane. Sugeruję tutaj mocno się zastanowić nad pomysłem wprowadzenia do sprzedaży objętości 0,1.
Nie mniej bardzo doceniam wkład osób, które zajęły się organizacją całej imprezy. Dziękuję Jurkowi i Michałowi za przygotowanie naszego blogowego spotkania oraz wszystkim, których miałem okazję spotkać czy poznać, za wspaniale spędzony czas i za godziny wspólnych rozmów.
Widzimy się w przyszłym roku!
Widzimy się w przyszłym roku!
Ps. O piwach z Poznania będzie... SPOKOJNIE! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz