środa, 1 marca 2017

[8] Z innej beczki: Projekt PIWO

          Wiele godzin szkicowania, stresu i zwątpienia we własne umiejętności. Wszelkie obawy i dylematy wydawały się nie mieć końca. Jednak się udało, a bilety do Szczecina zostały kupione. Jedziemy!
          Cel nieco inny niż naszych dotychczasowych wyjazdów. Nadal związany z piwem, aczkolwiek tym razem nie tylko z jego piciem. Na ścianie lokalu "The Office" zagościł nasz autorski proces tworzenia tego wyjątkowego napoju. Oczywiście nie samą pracą człowiek żyje, więc niedługo pojawi się tu kilka innych tekstów o naszej szczecińskiej przygodzie.
Pewnie zastanawiacie się, co takiego szczególnego może być w wersach dotyczących malowania po ścianach?  Już wam mówię. To, co właśnie macie okazję czytać, jest ujęte z całkiem innej perspektywy. Wszystko jest postrzegane z wysokości niższej o kilkanaście centymetrów, a informacje są przetwarzane przez żeński mózg.

PRZED                                                                                                     PO

          Zacznę od początku... Inicjatywa do powstania tego unikatowego projektu wyszła ze strony Piwologa, który prowadzi ów Biuro. Bardzo dużo czasu zajęło nam wspólne stworzenie idealnego szkicu, który miał zająć tylko 3 dni. Jak to w życiu bywa - wyszło nieco inaczej, ale o tym zaraz.
Zdjęcie z muzeum zawsze na propsie!
           Do Szczecina wybraliśmy się w czwartek rano. Ku naszemu zaskoczeniu pociąg nie miał opóźnienia! Ponieważ oboje byliśmy w tym mieście po raz pierwszy, uznaliśmy, że wypada zobaczyć cokolwiek poza drogą do domu. Odwiedziliśmy Muzeum Narodowe
i pospacerowaliśmy wieczorem zmierzając na Bitwę Piwowarów. Po zobaczeniu miejsca pracy i zapoznaniu się z ówczesną zawartością kegów z czystym sumieniem mogliśmy wrócić do mieszkania.
          W piątek niektórzy zaczynają weekend, a my zaczęliśmy zmagania ze ścianą! Początki zawsze bywają trudne. Walka z ustawieniem rzutnika, szukanie książek mających pomóc w dopasowaniu idealnej wysokości, mierzenie odległości na murze i projekcie, dobieranie wielkości poszczególnych fragmentów, dopasowanie pędzli najodpowiedniejszych do danego typu linii... Wszystko jak zwykle metodą prób i błędów. Na szczęście później te czynności nie zajmowały nam już tyle czasu. Z każdym kolejnym dniem szło coraz sprawniej. Ja malowałam, a Mateusz pomagał mi z ustawieniem sprzętu i całą resztą. Największy wkład miał w wykreowanie projektu, za co jestem ogromnie wdzięczna, bo sama nie wpadłabym na takie rozwiązania wizualne.
Jeśli ktoś nie wierzy, Mati malował!
Niestety im dłużej pracowaliśmy, tym z mojej strony pojawiało się więcej problemów. Przemęczenie wdawało się we znaki, a codzienna praca od 10 do 21 nie wpływała pozytywnie na moje zdrowie. Smarowanie barku voltarenem, owijanie odrapanego od ściany przedramienia bandażem, żeby ból zbytnio nie przeszkadzał w malowaniu... Ale wiecie co? BYŁO WARTO!
Podczas pracy tam czułam ogromną satysfakcję z tego co robię. Goście często pojawiali się, gdy jeszcze machaliśmy pędzlami i już wtedy podziwiali efekt naszych wspólnych zmagań. To było niesamowicie budujące i pomagało znowu wstać z łóżka i zabrać się do roboty.

Tak zadomowiliśmy się w sercu Szczecina, że zostaliśmy tam jeszcze kilka dni. Na bieżąco tworzyliśmy dodatkowe fragmenty projektu i rozmieszczaliśmy je w pubie. Nasz początkowy pomysł rozrósł się na jeszcze jedną ściankę i 3 pary drzwi! Ciągle przybywały nowe elementy, a ich wizja zmieniała się aż do ostatniej chwili. Chcieliśmy w pełni wykorzystać czas w Szczecinie, więc po pracy jeszcze zostawaliśmy na piwo i rozmowę z pracownikami Biura. Koniec końców wyjechaliśmy w czwartek czując ogromny niedosyt tego miasta i atmosfery The Office. Z pewnością niedługo tam wrócimy choćby po to, żeby napić się dobrego kraftu, porozmawiać z ciekawymi ludźmi i zobaczyć jak prezentuje się nasze artystyczne dziecię.
Keith's cock.

Marcin, wielkie dzięki za zaufanie!

PS. Bardzo serdecznie zapraszamy do THE OFFICE.
To jedno z miejsc, do których chce się wracać.




A TU KILKA FOTEK NASZEJ PRACY:
Jeżeli chcecie zobaczyć projekt w pełnej okazałości,
 to jedźcie do Szczecina :)








8 komentarzy:

  1. ALE CZAD! Zrobiliście kawał dobrej roboty. Jak będę miała coś do malowania to od razu się do Was odezwę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo! W takim razie będziemy czekać :)

      Usuń
  2. Jako stały bywalec tego miejsca chciałam powiedzieć, że tchnęliście w nie niepowtarzalny klimat! Dużo smaczków i nawiązań do piwowarstwa, gratuluję wyobraźni i pomysłowości! :) Czas tam spędzony jest teraz o wiele przyjemniejszy :) Good job!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy za miłe słowa. Cieszymy się, że nasza praca się przyjęła :)

      Usuń
  3. Woow! Ile to wam zajęło?

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6 dni. Trochę ponad 50 godzin ciągłego malowania.

      Usuń
    2. Jezu :O Niby to nic ale jak wyobrażam sobie siebie za pędzlem tyle czasu to robi mi się niedobrze... Jeszcze raz gratuluję!

      Usuń
    3. Prawda, to niby niewiele, ale już 4 dnia myślałam, że oszaleję :P. Dziękujemy!

      Usuń