Wiele godzin szkicowania, stresu i zwątpienia we własne umiejętności. Wszelkie obawy i dylematy wydawały się nie mieć końca. Jednak się udało, a bilety do Szczecina zostały kupione. Jedziemy!
Cel nieco inny niż naszych dotychczasowych wyjazdów. Nadal związany z piwem, aczkolwiek tym razem nie tylko z jego piciem. Na ścianie lokalu "The Office" zagościł nasz autorski proces tworzenia tego wyjątkowego napoju. Oczywiście nie samą pracą człowiek żyje, więc niedługo pojawi się tu kilka innych tekstów o naszej szczecińskiej przygodzie.
Pewnie zastanawiacie się, co takiego szczególnego może być w wersach dotyczących malowania po ścianach? Już wam mówię. To, co właśnie macie okazję czytać, jest ujęte z całkiem innej perspektywy. Wszystko jest postrzegane z wysokości niższej o kilkanaście centymetrów, a informacje są przetwarzane przez żeński mózg.
PRZED PO |
Zacznę od początku... Inicjatywa do powstania tego unikatowego projektu wyszła ze strony Piwologa, który prowadzi ów Biuro. Bardzo dużo czasu zajęło nam wspólne stworzenie idealnego szkicu, który miał zająć tylko 3 dni. Jak to w życiu bywa - wyszło nieco inaczej, ale o tym zaraz.
Zdjęcie z muzeum zawsze na propsie! |
Do Szczecina wybraliśmy się w czwartek rano. Ku naszemu zaskoczeniu pociąg nie miał opóźnienia! Ponieważ oboje byliśmy w tym mieście po raz pierwszy, uznaliśmy, że wypada zobaczyć cokolwiek poza drogą do domu. Odwiedziliśmy Muzeum Narodowe
i pospacerowaliśmy wieczorem zmierzając na Bitwę Piwowarów. Po zobaczeniu miejsca pracy i zapoznaniu się z ówczesną zawartością kegów z czystym sumieniem mogliśmy wrócić do mieszkania.
W piątek niektórzy zaczynają weekend, a my zaczęliśmy zmagania ze ścianą! Początki zawsze bywają trudne. Walka z ustawieniem rzutnika, szukanie książek mających pomóc w dopasowaniu idealnej wysokości, mierzenie odległości na murze i projekcie, dobieranie wielkości poszczególnych fragmentów, dopasowanie pędzli najodpowiedniejszych do danego typu linii... Wszystko jak zwykle metodą prób i błędów. Na szczęście później te czynności nie zajmowały nam już tyle czasu. Z każdym kolejnym dniem szło coraz sprawniej. Ja malowałam, a Mateusz pomagał mi z ustawieniem sprzętu i całą resztą. Największy wkład miał w wykreowanie projektu, za co jestem ogromnie wdzięczna, bo sama nie wpadłabym na takie rozwiązania wizualne.
i pospacerowaliśmy wieczorem zmierzając na Bitwę Piwowarów. Po zobaczeniu miejsca pracy i zapoznaniu się z ówczesną zawartością kegów z czystym sumieniem mogliśmy wrócić do mieszkania.
W piątek niektórzy zaczynają weekend, a my zaczęliśmy zmagania ze ścianą! Początki zawsze bywają trudne. Walka z ustawieniem rzutnika, szukanie książek mających pomóc w dopasowaniu idealnej wysokości, mierzenie odległości na murze i projekcie, dobieranie wielkości poszczególnych fragmentów, dopasowanie pędzli najodpowiedniejszych do danego typu linii... Wszystko jak zwykle metodą prób i błędów. Na szczęście później te czynności nie zajmowały nam już tyle czasu. Z każdym kolejnym dniem szło coraz sprawniej. Ja malowałam, a Mateusz pomagał mi z ustawieniem sprzętu i całą resztą. Największy wkład miał w wykreowanie projektu, za co jestem ogromnie wdzięczna, bo sama nie wpadłabym na takie rozwiązania wizualne.
Jeśli ktoś nie wierzy, Mati malował! |
Niestety im dłużej pracowaliśmy, tym z mojej strony pojawiało się więcej problemów. Przemęczenie wdawało się we znaki, a codzienna praca od 10 do 21 nie wpływała pozytywnie na moje zdrowie. Smarowanie barku voltarenem, owijanie odrapanego od ściany przedramienia bandażem, żeby ból zbytnio nie przeszkadzał w malowaniu... Ale wiecie co? BYŁO WARTO!
Podczas pracy tam czułam ogromną satysfakcję z tego co robię. Goście często pojawiali się, gdy jeszcze machaliśmy pędzlami i już wtedy podziwiali efekt naszych wspólnych zmagań. To było niesamowicie budujące i pomagało znowu wstać z łóżka i zabrać się do roboty.
Tak zadomowiliśmy się w sercu Szczecina, że zostaliśmy tam jeszcze kilka dni. Na bieżąco tworzyliśmy dodatkowe fragmenty projektu i rozmieszczaliśmy je w pubie. Nasz początkowy pomysł rozrósł się na jeszcze jedną ściankę i 3 pary drzwi! Ciągle przybywały nowe elementy, a ich wizja zmieniała się aż do ostatniej chwili. Chcieliśmy w pełni wykorzystać czas w Szczecinie, więc po pracy jeszcze zostawaliśmy na piwo i rozmowę z pracownikami Biura. Koniec końców wyjechaliśmy w czwartek czując ogromny niedosyt tego miasta i atmosfery The Office. Z pewnością niedługo tam wrócimy choćby po to, żeby napić się dobrego kraftu, porozmawiać z ciekawymi ludźmi i zobaczyć jak prezentuje się nasze artystyczne dziecię.
Marcin, wielkie dzięki za zaufanie!
PS. Bardzo serdecznie zapraszamy do THE OFFICE.
To jedno z miejsc, do których chce się wracać.
Podczas pracy tam czułam ogromną satysfakcję z tego co robię. Goście często pojawiali się, gdy jeszcze machaliśmy pędzlami i już wtedy podziwiali efekt naszych wspólnych zmagań. To było niesamowicie budujące i pomagało znowu wstać z łóżka i zabrać się do roboty.
Tak zadomowiliśmy się w sercu Szczecina, że zostaliśmy tam jeszcze kilka dni. Na bieżąco tworzyliśmy dodatkowe fragmenty projektu i rozmieszczaliśmy je w pubie. Nasz początkowy pomysł rozrósł się na jeszcze jedną ściankę i 3 pary drzwi! Ciągle przybywały nowe elementy, a ich wizja zmieniała się aż do ostatniej chwili. Chcieliśmy w pełni wykorzystać czas w Szczecinie, więc po pracy jeszcze zostawaliśmy na piwo i rozmowę z pracownikami Biura. Koniec końców wyjechaliśmy w czwartek czując ogromny niedosyt tego miasta i atmosfery The Office. Z pewnością niedługo tam wrócimy choćby po to, żeby napić się dobrego kraftu, porozmawiać z ciekawymi ludźmi i zobaczyć jak prezentuje się nasze artystyczne dziecię.
Keith's cock. |
Marcin, wielkie dzięki za zaufanie!
PS. Bardzo serdecznie zapraszamy do THE OFFICE.
To jedno z miejsc, do których chce się wracać.
ALE CZAD! Zrobiliście kawał dobrej roboty. Jak będę miała coś do malowania to od razu się do Was odezwę!
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo! W takim razie będziemy czekać :)
UsuńJako stały bywalec tego miejsca chciałam powiedzieć, że tchnęliście w nie niepowtarzalny klimat! Dużo smaczków i nawiązań do piwowarstwa, gratuluję wyobraźni i pomysłowości! :) Czas tam spędzony jest teraz o wiele przyjemniejszy :) Good job!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za miłe słowa. Cieszymy się, że nasza praca się przyjęła :)
UsuńWoow! Ile to wam zajęło?
OdpowiedzUsuńPozdro
6 dni. Trochę ponad 50 godzin ciągłego malowania.
UsuńJezu :O Niby to nic ale jak wyobrażam sobie siebie za pędzlem tyle czasu to robi mi się niedobrze... Jeszcze raz gratuluję!
UsuńPrawda, to niby niewiele, ale już 4 dnia myślałam, że oszaleję :P. Dziękujemy!
Usuń