Recenzja: Kirin Ichiban [Kirin Brewery]
Japonia wita wraz ze swoim Kirin Ichiban. Ba, robi to
całkiem w miłym stylu. Piwo znalazło się u mnie w tym samym czasie, co
Tsingtao, a jego recenzja miała się ukazać zaraz po Chinach. Jednak (jak wiecie
z wcześniejszych recenzji) chiński pils bardzo mnie rozczarował, przez co nie
miałem ochoty na Japończyka. Ale nadszedł czas, by poddać próbie naszego
samuraja.
Piwo w zapachu na początku przypominało Tsingtao,
ale szybko przestało. Zapach raczej zwyczajny. Nuty kwiatowe, lekko
chmielowe. Chwilami można wyczuć metal,
ale to najprawdopodobniej wina kadzi, w których warzono piwo.Barwa piwa w kuflu słomkowa, a piana dalej typowa dla pilsów, czyli szybko się robi ładna, zbita, biała, oraz powoli opada i zanika. Smak piwa opisałbym jako miły. Pamiętajmy, że nie jest to piwo ani smakowe, ani aromatyzowane, ani z dodatkiem czegoś. Jest po prostu ryżowe, co sprawia, że na początku czujemy lekką słodycz, która szybko jest kontrowana przez wyraźną, lecz nie najmocniejszą goryczkę, która zresztą zostaje na języku jeszcze przez pewien czas.
Wysycenie CO2 jest średnie. Po kilku łykach czuć bulgotanie w przełyku, ale nie jest na tyle mocne, że człowiek musi się wypłakać przed butelką.
Na duży plus działa tutaj etykieta, która jest naprawdę bardzo ładna.
W sumie recenzja dość krótka, ale naprawdę nie mam nic więcej do dodania o tym piwie. Jest dobre do picia w większej ilości, ponieważ ma dobry smak i jest bardzo lekkie i nie przeszkadza w tym jego pochodzenie z browarów koncernowych. Piwo idealne na imprezy, do picia podczas koszenia trawy i na szybki strzał wieczorkiem na dobranoc.
Ocena:2,75/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz