No, Kraftopijcy i Kraftodegustatorki, wróciłem z wakacji! Dlatego też
serwuję Wam małe Co-Nieco, które powstawało przez całą moją nieobecność.
Czasami siedząc przy wieczornym piwie nachodzi mnie myśl, "czy
w ogóle warto pisać". Zastanawiam się, co by było, gdyby nie pierwsze
zdania opublikowane na tej stronie kilka lat temu. Gdzie bym teraz był i co
robił. Analizuję to, co się wydarzyło od tego momentu. Całe szczęście wyniki
tego rozliczania się z samym sobą są bardzo pozytywne. Kiedy Kapsloland się
zaczął rozwijać, poznałem mnóstwo wspaniałych ludzi, miałem możliwość uczestniczyć
w kilku ważnych dla mnie piwnych wydarzeniach i nawet dorobiłem się godnego
współtwórcy w postaci Kody. Zdobyłem również stałych czytelników oraz
znajomości w browarach. Dodatkowo jedna z nagród, jakie mnie spotkała to fakt,
że blog zaczyna być rozpoznawany. Największym uhonorowaniem są tak zwane „Dary
Losu”, które otrzymuje się od browarów. Tym razem moją pracę docenił Łódzki
browar Piwoteka.
Paczka, która do mnie dotarła (jakiś czas temu), była
wyposażona w trzy najnowsze piwotekowe piwa. W środku znalazły się same cymesy,
na które miałem już od dawna ochotę. Mowa tutaj o Żółtej Łodzi
Podwodnej, 1423 oraz The Time Before Time. Z
racji, że chłopaki często warzą piwa z kosmicznymi dodatkami (na przykład piwo
ze śledziami, o którym pisałem tutaj) polecam obserwowanie ich strony.
Time Before The Time to całkiem poprawna imperialna czarna ipa
ze zdolnością do skradania duszy nawet najwytrwalszym Beergeekom. Mam wrażenie,
że szatan zamieszał trochę w kotle warzelnym albo w kadzi fermentacyjnej, bo
doskonale ukrył zawartość alkoholu (8,4%). Piwo jest cholernie zdradzieckie,
ale w sam raz na nijakie dni na poprawę humoru.
Ocena: 3,5/5
Kolejny dzień, kolejne wyzwania. Tym razem
z powodu natłoku nauki i egzaminów nie mogłem pozwolić sobie na diabelskie
czary, czy miodowe wysoko alkoholowe uniesienia. Dlatego mój wybór padł
na Żółtą Łódź Podwodną. Nim zacznę swoją krótką recenzję, na
wstępie powiem, że już sam styl, etykieta i browary, które to uwarzyły
powodują, że piwo z automatu ma wyższą ocenę. Styl... bo – kurde - kto warzy
piwo przypominające gin z tonikiem? Etykieta... no, bo Beatles; no i ich żółta,
a browary, bo to dwie ekipy, którym wiecznie kibicuję i które mogą na mnie
liczyć bez względu na to, jak im wyjdzie piwo. Mowa tutaj o Piwotece (przecież
to oczywiste, w końcu od nich paczka) i Browarze Okrętowym, który
ma moją dozgonną miłość za etykiety i tematykę piw, które robią. NO i za piwo z
Ryczącymi Dwudziestkami, które może kiedyś uda mi się dorwać boooo, kosmicznie –
jako żeglarz i szantyman (praktyk, nie teoretyk), chciałbym je zdobyć. Jeśli
wiecie gdzie jest dostępne, piszcie!
Łódź w szkle prezentuje się raczej jak normalny klasyczny
złoty pale, ale z dość ładną, bujną czapą piany. Aromat piwa jest bardzo
przyjemny i odświeżający. Dużo świeżej, słodkiej cytryny, trochę limonki,
jałowca i delikatna słodowość oraz przyprawowość w tle. Bardzo ładna kompozycja
bez fajerwerków, jak i bez wad. Za to bajka zaczyna się w smaku. Konkretna
dawka nut jałowcowych (za którymi wielce przepadam), skórka cytryny oraz
limonki i lekkie nuty pieczywa. Do tego dochodzi chmiel i chinina, które tworzą
lekko tępą goryczkę. Co ciekawe, całe to odczucie bardzo kojarzy mi się z
tonikiem. Wysycenie piwa jest średnie, co nie wpływa na jego pijalność. Piwo
naprawdę bardzo fajnie wchodzi.
Podsumowując Łódź
nie jest idealną kopią drinka (bo niektórzy mogli się tego spodziewać), ale
bardzo przyjemnie do niego nawiązuje. Nuty tonikowe i cytrusowe są bardzo
przyjemne, a jałowiec daje poczucie świeżego ginu prosto z butli. Jak dla mnie
eksperyment ciekawy i udany. Jeśli ktoś lubi powydziwać ze smakiem i nie boi
się gorzkich piw, to polecam! Sam zaopatrzyłbym się w jeszcze jedną butelkę...
Ocena: 4/5
Ostatnie piwo i ostatni dzień degustacji, a skoro zaliczyłem (całkiem
nieźle) egzaminy, to należy uczcić to czymś wyjątkowym, majestatycznym i
eleganckim. Mowa tutaj oczywiście o 1423, czyli piwie
uwarzonym w stylu Braggot. Brzmi ciekawie, prawda? Zakładam
też, że kilka osób zapyta, co to jest za styl, dlatego od razu wyjaśniam. Otóż
początków tego stylu możemy odszukać gdzieś w środkowej Europie w
średniowieczu. Jest to wariacja na temat miodu pitnego oraz piwa. Uważano
wówczas, że minimum 50% zasypu powinien stanowić właśnie miód. Kolejną
zagadką jest nazwa. Jest ona nawiązaniem do daty, albowiem 29 lipca 1423 roku
właśnie król Władysław Jagiełło lokował miasto Łódź na prawie magdeburskim.
Tak więc łódzki browar musiał to jakoś uczcić, prawda?
Nie ukrywam, że wcześniej owy styl był dla mnie
odrobinę obcy. Pierwszym piwem, które miałem okazję spróbować był Braggot
z browaru Perun, ale nie o nim dzisiaj. Tak czy siak, ten
gatunek piw iście mnie zainteresował i naprawdę mi podszedł. Do tego stopnia,
że sam powoli szykuję się do własnego warzenia czegoś podobnego. Skoro tak mi
to wszystko posmakowało, to względem 1423 miałem bardzo wysokie oczekiwania. Na
szczęście się nie zawiodłem, bo jak tu się rozczarować czymś,
czego podstawa piwna to Foregin Extra Stout, do którego
zostało dodane aż 700 kilogramów miodu wielokwiatowego! Czyż
to nie brzmi epicko?
Piwo w szkle prezentuje się jako czarna delikatnie oleista i
nieprzejrzysta ciecz. Piana koloru beżowego, która tworzy się podczas
nalewania jest rachityczna i bardzo szybko redukuje się do zera. W aromacie za
to możemy wyczuć pełną magię. Majestyczny bal miodu, czekolady, karmelu,
pralin delikatnej wanilii i paloności wręcz pieści nasze nozdrza. Żeby jeszcze
bardziej się rozmarzyć musimy wziąć łyka, bo tutaj czeka na nas również cudowne
odczucie. Miód, nuty palone, gorzkiej czekolady oraz delikatne praliny
przepięknie się ze sobą komponują tworząc bardzo deserowe oraz przyjemne piwo.
Taki, przy którym można spędzić cały wieczór degustując każdy łyk.
Dodatkowo warto wspomnieć, że piwo nie jest przesadnie słodkie, ponieważ
te nuty palone, jak i gorzkiej czekolady, idealne kontrują całość.
Podsumowując, piwo jest naprawdę świetne. Jeśli mamy ochotę
na godzinny seans degustacyjny, to 1423 nadaje się do tego bez dwóch zdań. Piwo
deserowe, pełne i po prostu szlachetne. Uważam, że warto polecić je każdemu,
nawet tej osobie, która za czarnymi piwami nie przepada. Mogłaby przeżyć
pozytywne zaskoczenie. Jak dla mnie piwo ma ocenę końcową:
Ocena: 4,99/5
Dlaczego nie 5? Bo liczę na to, że ekipa z Łodzi stworzy kolejne wariacje
na temat tego kosmicznego stylu i żeby nie spoczęli na laurach :) To
brakujące 0,1 ma być motywatorem!
Jak widać na załączonym obrazku piwa
z Piwoteki są za każdym razem dobre i ciekawe. Ja
miałem szczęście opisać Wam ciekawą szatańsko chmieloną Black IPĘ, kosmicznego
Pale Ale podobnego do ginu z tonikiem oraz majestatycznego braggota. Raz
jeszcze dziękuję za wspaniały prezent i liczę, że niedługo również miło się
zaskoczę :P Dodatkowo mam w domu jeszcze 3 ciekawe piwa z omawianego dzisiaj
browaru, więc jeśli jesteście ciekawi, co tam czeka, dajcie znać. Dodam, że
jedno z tych piw, to kolejny niespotykany wynalazek, bo piwo z chrzanem!
Oceny dość łagodne, ale bardzo przypadły Tobie te piwa do gustu:)
OdpowiedzUsuń