Halloween!
Halloween
– zwyczaj związany z maskaradą i odnoszący się do święta zmarłych, obchodzony w
wielu krajach, w wieczór 31 października, czyli w wigilię Wszystkich Świętych.
Odniesienia do Halloween są często widoczne w kulturze popularnej, głównie amerykańskiej.
Głównym
symbolem święta jest wydrążona i podświetlona od środka dynia z
wyszczerbionymi zębami. Inne popularne motywy to duchy, demony, zombie, wampiry, czarownice, trupie czaszki.
Taką
definicją ratuje nas najwspanialsza ciocia Wikipedia.
Dokładna
geneza owego święta nie jest nam nadal znama. Jedni twierdzą, że obrzędy pochodzą z kultury starożytnego rzymu natomiast, dużo większa część uważa to święto za
typowo celtycki obrządek. Święto według celtów było obchodzone z powodu
nadejścia zimy. Celtyckie „halloween” było następcom obrzędu Samhain, czyli
najważniejszego celtyckiego święta, którego nazwa oznacza koniec lata. Według
wierzeń w noc wigilii Samhain duchy osób, które zmarły w trakcie minionego
roku, oraz tych, które się jeszcze nie narodziły, zstępują na ziemię w
poszukiwaniu żywych, by w nich zamieszkać przez okres następnego roku. Celtowie
gasili wszelkie ogniska, kaganki i pochodnie, żeby ich domy wyglądały na zimne
i niegościnne, a poza domem wystawiali żywność dla duchów. Sami ubierali się w
stare, podarte ubrania i chodzili po wsiach udając brudnych włóczęgów, dzięki
czemu miał ich nie zechcieć żaden duch.
Po
835 roku pod wpływem chrześcijaństwa zwyczaj zaczął zanikać, gdy uroczystość
Wszystkich Świętych została przeniesiona z maja na 1 listopada. Jak to bywa
często, wszystko co związane ze śmiercią jest złe, to też kościół skutecznie
przeciwstawiły się obchodzeniu Halloween wprowadzając Dzień Zaduszny.
CWANIACZKI!
Oczywiście
jak to bywa w Stanach Zjednoczonych USA wolność słowa, wyznania oraz jednostki
jest rozrywkowej. 31 października 1920 roku w mieście Anoka w stanie Minnesota
odbyła się pierwsza w Stanach Zjednoczonych parada z okazji Halloween. Uczestnikami
parady byli mieszkańcy, przebrani w kolorowe stroje popularnych postaci. W
kolejnych latach pochód organizowano corocznie 31 października. W roku 1937
Anokę ogłoszono światową stolicą Halloween.
Od
tamtej pory święto ma się dobrze, i czy kościół tego chce czy też nie,
Halloween jest coraz bardziej popularny.
Nim zaczniesz czytać, odpal soundtrack!
Nim zaczniesz czytać, odpal soundtrack!
Wracając
do domu spotkałem naprawdę wiele dzieciaków przebranych za potwory, duchy oraz
znane postacie z bajek. W domu rodzice przygotowali cały półmisek słodyczy. Ja
natomiast przygotowałem trzy piwne propozycje na owe dyniowe święto.
Pinta
ze swoim Dyniamitem, Kingpin z Muerto oraz piwo Raciborskie z pestkami dyni
będą walczyły o miano najlepszego i naj strrrrrraszniejego piwa Halloween.
Zacznijmy
od „godnego” reprezentanta.
Raciborskie Dyniowe
[Browar Zamkowy]
[Browar Zamkowy]
Nooo
proszę Państwa! To piwo zakupiłem totalnie przez przypadek, co by było więcej
pisania o piwie z dynią. Od razu się przyznam, że miałem mieszane uczucia co do
tej flaszki. Jakoś browar zamkowy nie
cechuje się super piwami, a znajomy sprzedawca w sklepie sprzedawał mi je z
dziwnym uśmieszkiem na twarzy, to gdzieś tam w głowie pojawiała się myśl
„kurcze może to będzie nie takie złe”… KUPA wcale, że było. Oczywiście nie aż
tak katastrofalne żeby lać je do
toalety, ale serio było słabe.
W wyglądzie piweczko jako jedyne jest w stu procentach klarowne. Tu już zapala
się kontrolka. Dynia i klarowne piwo coś jest tutaj raczej nie tak. Barwa
cieczy jest ciemno bursztynowa i to w sumie jedna z najładniejszych rzeczy w
wyglądzie. Piana cóż… jaka piana? Jest na tyle słaba, że w ciągu 10-15 sekund
znika z powierzchni i nie zostawia po sobie jakiegokolwiek znaku. Aromat to
kolejne zaskoczenie. Karmel, słód lekki miód no i coś bardzo w stylu
Raciborskiego, czyli śrubki w piwie.
W składzie są zawarte pestki dyni, co sprawia, że to piwo nie jest do końca prawdziwym Pumpkin Ale, ale co zrobić. Owych pestek nie doświadczymy ani w aromacie ani smaku. Nasz język dostaje porcje słodów i karmelu. Do tego dochodzą wcześniej wspomniane nutki metalu i alkoholowe. Jedyny plus jaki jest, to w smaku - gdzieś tam w tle czai się nuta fenolowe w stylu goździkowym. W sumie nie do końca jest to pożądane w tym stylu, ale lepszy już jakikolwiek smak niż wodniste alkoholowe nic.
W składzie są zawarte pestki dyni, co sprawia, że to piwo nie jest do końca prawdziwym Pumpkin Ale, ale co zrobić. Owych pestek nie doświadczymy ani w aromacie ani smaku. Nasz język dostaje porcje słodów i karmelu. Do tego dochodzą wcześniej wspomniane nutki metalu i alkoholowe. Jedyny plus jaki jest, to w smaku - gdzieś tam w tle czai się nuta fenolowe w stylu goździkowym. W sumie nie do końca jest to pożądane w tym stylu, ale lepszy już jakikolwiek smak niż wodniste alkoholowe nic.
Ocena: 2/5
Kolejne piwo jest dziełem browaru który bardzo bardzo mi odpowiada a
stosunkowo rzadko się pojawia. Mea culpa, obiecuję, że będzie dużo częściej!
Mowa tutaj o:
MUERTO
[Kingpin]
[Kingpin]
Nie ukrywam, że na
to piwo polowałem już od pewnego czasu. Jakoś w zeszłym roku zeszło mi tak, że
nie załapałem się na warkę. Dlatego też w tym roku jak pojawiła się informacja
na stronie Kingpina, że nowa warka, czekałem i szukałem w każdym piwnym sklepie.
No i się wreszcie udało.
To dopiero jest
mętne piwo. W sumie na poziomie mętności takiej jak Dyniamit, z taką różnicą,
że Muerto jest troszeczkę ciemniejsze. Piana na piwie robi się całkiem ładna i
zostawia po sobie ładny krążek na powierzchni. Zapach sam w sobie jest
troszeczkę specyficzny i nie każdemu może się spodobać. Do naszego nosa dostają
się nuty leciutko cytrusowe (zapewne od użytych chmieli amerykańskich) i
kwiatowe. Poza tym delikatna dynia (WRESZCIE) i chyba diacetyl. Tego akurat nie
jestem pewny w 100%. Profil smakowy jest
również ciekawy. Czuć przyprawy i wspomniany na etykiecie rokitnik. Mamy też kontakt z dynią, ale tą taką lekko maślaną. Pojawia się paloność i niewielka
słodycz. Ciekawym efektem jest pojawienie się pod koniec lekkiej, wytrawnej kwaskowatości,
sprawiająca, że bukiet smaku jest bardzo specyficzny, a tym samym rozbudowany i
ciekawy. A no i sama goryczka w Muerto jest najwyższa, jeśli chodzi o
porównanie z pozostałymi piwami.
Ogólnie piwo jest
bardzo dobre i całkiem do wypicia. Najbardziej podeszło moim rodzicom, którzy
byli bardzo sceptycznie nastawieni do tego piwa ze względu na sam niezbyt
apetyczny wygląd.
Ocena:3,75/5
Na koniec pozwoliłem sobie zostawić piwo które już kiedyś pojawiło się na
moim blogu. Konkretnie była to moja druga recenzja kiedy to jeszcze uczyłem się
fachu blogerskiego [link].
W sumie miłe porównanie.
W sumie miłe porównanie.
Dyniamit
[Pinta]
[Pinta]
Cóż będę z wami
szczery. To piwo jest moim faworytem. Mam do niego sentyment
ze względu na wcześniej wspominane recenzje, jak i sam fakt, że kojarzy mi się z początkiem mojej kraftowej przygody. No i po prostu mi smakuje.
ze względu na wcześniej wspominane recenzje, jak i sam fakt, że kojarzy mi się z początkiem mojej kraftowej przygody. No i po prostu mi smakuje.
Mętny wygląd tak jak
w przypadku Muerto trochę zniechęca do picia. Piwo jest w barwie miodowej, z
ładną pianką która niestety szybko znika. Zostaje jednak po niej ładne
oblepienie szkła oraz pierścień na powierzchni piwa. Po otwarciu butelki od
razu wyczuwalny jest przyjemny zapach. Przede wszystkim jest dynia, ale także
cynamon, goździki, imbir oraz lekkie nuty chmielowe. I dobrze, bo właśnie na
takie zestawienie czekał mój nos. Dyniamit to jedno z pierwszych polskich piw
dyniowych i co roku smakuje inaczej. W tym roku mam wrażenie, że piwo poszło w
kierunku lekko ciastkowo-piernikowym, czyli można powiedzieć, że w tym roku
Pinta stworzyła nam dyniowe ciasto w butelce. Pijąc Dyniamit, wyczuwamy słodycz
dyni, ale też chmiele i wcześniej wymienione przyprawy. Piwo, mimo wszystko
jest mniej słodkie niż edycja zeszło roczna, co jak dla mnie, jest wielkim
plusem.
No i na koniec etykieta. Jak zawsze genialna!
W tym roku troszeczkę ciemniejsza, co jak na mój gust lepiej się komponuje z
tematyką Halloween.
Ocena: 4,25
I udało nam się dobrnąć do końca.
Podsumowując. Wszystkie piwa… No dobra. Tylko dwa piwa były naprawdę
dobre. Mowa tutaj o Dyniamicie oraz Muerto, które charakteryzowała inna paleta aromatyczna i smakowa. Muerto goryczkowe, rozgrzewające i charakterne, Dyniamit
natomiast łagodny, gładki
i słodyczowy. Wspólna cechą tych piw jest na pewno ich treściwość, która powoduje, że owy test był sporym wyczynem, by to wszystko zmieścić w brzuszku. Mój werdykt był wielokrotnie podważany przez rodziców, którzy razem ze mną odbyli wspaniałe święto Halloween.
i słodyczowy. Wspólna cechą tych piw jest na pewno ich treściwość, która powoduje, że owy test był sporym wyczynem, by to wszystko zmieścić w brzuszku. Mój werdykt był wielokrotnie podważany przez rodziców, którzy razem ze mną odbyli wspaniałe święto Halloween.
Miejsce 1: Dyniamit [Pinta] – Nie mogę doczekać się kolejnych edycji
Miejsce 2: Muerto [Kingpin] – To raczej faworyt moich rodziców i myślę,
że w przyszłym roku znowu zaopatrzę się w kolejna butelkę
Potem długo długo nic i…
Miejsce 3: Raciborskie dyniowe [Browar Zamkowy] – No cóż mogę dodać.
Zasłużone ostatnie miejsce!
Takie recenzje to ja lubię! Rozwijasz się! Gratuluję
OdpowiedzUsuńJa też takie lubię! Dziękuję za miłe słowa!
Usuń