Recenzja:
Cookie Beer
[Brasserie D'Ecaussinnes]
Było w ostatnim czasie bardzo, ale to
bardzo dużo polskiego piwa. Czas na odkurzenie pamiętników z wakacji i
zaprezentowania Wam kolejnego zabawnego wynalazku z Belgii.
Tak więc zapraszam do czytania,
zwłaszcza każdego ciasteczkowego potwora!
Będąc na wakacjach w Brugii,
odwiedziłem Huisbrouwerij De Halve Maan, czyli jeden z naprawdę wielu
browarów Belgii (tak obiecuję niedługo zaczną się pojawiać recenzje browarów).
Zwiedzając sobie browar z naprawdę piękną panią przewodnik usłyszałem ciekawą
anegdotkę. Belgia jest stolicą piwa, toteż nie jest tam problemem wytworzenie
tam jakiegokolwiek stylu piwnego, by to potwierdzić, to właśnie Belgowie
produkują style przedrewolucyjne, jak i mocno rewolucyjne. Najciekawszą jednak informacją
z tym związaną, jest fakt, że w pewnym sensie samym piwowarom „odwala”. Otóż są
produkowana coraz to dziwniejsze piwa (tak piwa ziemniaczane nie są jakieś
kosmiczne). Przewodniczka opowiadała nam o piwie serowym, które jeszcze czasami
można dostać w Brugii. To był mój następny cel. ZNALEŹĆ SEROWE PIWO, KTÓRE I
TAK JEST NIEDOBRE! Po degustacji piwa w Halve Manie wybrałem się na
przeszukiwanie każdego piwnego sklepu. I....?! Udało mi się znaleźć sklep,
gdzie w ten sam dzień godzinę przede mną ktoś wykupił ostaną butelkę. SUPER!!!
Załamany zacząłem przeglądać półki. I
trafiłem na coś, co chociaż troszeczkę mogło mnie pocieszyć, czyli piwo
ciasteczkowe. Stwierdziłem, że muszę wziąć nawet jak będzie chemiczne i
oszukane, to je biorę, ponieważ jest w pewnym stopniu wydziwiane.
Dowiozłem do domu, zmroziłem,
otworzyłem i.... było dobrze.
W szkle piwo posiada lekką białą,
drobnoziarnistą pianę. Jest ładnie opalizujące
w kolorze ciemnego złota. W sumie może kojarzyć się trochę z takimi amerykańskimi ciasteczkami lekko przypieczonymi.
w kolorze ciemnego złota. W sumie może kojarzyć się trochę z takimi amerykańskimi ciasteczkami lekko przypieczonymi.
O ile etykieta i czarny kapsel golas
kompletnie nie rzuca na kolana, to aromat
z butelki był całkiem niezły. Przyprawy korzenne, imbir, cynamon, rodzynki. Aromat był wspaniały. Serio takie pierniczki świąteczne, z lekkim dodatkiem skórki pomarańczowej. Piwo po aromacie kupiło mnie w 100 procentach. Faktycznie ciastka i nic innego.
z butelki był całkiem niezły. Przyprawy korzenne, imbir, cynamon, rodzynki. Aromat był wspaniały. Serio takie pierniczki świąteczne, z lekkim dodatkiem skórki pomarańczowej. Piwo po aromacie kupiło mnie w 100 procentach. Faktycznie ciastka i nic innego.
W smaku też nieźle. Jak dziś pamiętam,
że wtedy, kiedy je degustowałem to 8,5% piwo, to poczułem się jak podczas świąt
Bożego Narodzenia przed kominkiem.
Pierniczki, przyprawy korzenne,
migdały i rodzynki. W tle znowu pomarańcz i lekki banan. Naprawdę niesamowicie
to ze sobą współgra. Jest jeden minus. Jak dla mnie odrobinę przesłodzone. Mam
tutaj na myśli fakt, że już pod koniec, gdy to 8,5% się nagrzeje, to w naszym
gardle zaczyna robić się lepko. Pod koniec już jest takie wrażenie gorącego
ulepka zaklejającego gardziel. Nie zmienia to faktu, że ciągle czuć tylko te
pierniki i święta. Boże, dlaczego ja to sobie zrobiłem. Środek wakacji, Belgia
- stolica piwa, a mnie się zachciało przed kominek i pod kocyk.
Zatem podsumowując, piwo jest dobre,
jeśli chodzi o nawiązanie do owych ciasteczek, no i do świąt. Toteż uważam, że idealnie nadaję się na właśnie świąteczne
zimne wieczory lub deszczowe depresyjne jesienne dni.
Soundtrack:
Jak jest Ciasteczkowy Potwór to musi być też ulica Sezamkowa!
Ocena: 3,75/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz