niedziela, 4 czerwca 2017

#71: Wszyscy święci balują w niebie!

   Cytując Budkę Suflera "Ta niedziela jest jak film, tani, klasy B". Aby nie zamęczyć się natłokiem weekendowej pracy musiałem sięgnąć po jakąś niebiańską pomoc. Mój wybór padł na piwo, które już dawno mnie zainteresowało. Black IPA w wersji Forrest Farmhouse na drożdżach Kveik. Rzecz jasna mowa tutaj o Greetings From Heaven, czyli dziecku kooperacji browaru Brokreacja oraz Waszczukowe. 







źródło: www.ratebeer.com
   W ostatnim czasie moje życie skupia się przede wszystkim na szukaniu nowej pracy, szykowaniu się do przeprowadzki z Kodą oraz studiowaniu. Gdyby tego było mało dochodzi jeszcze weekendowy kurs z grafiki i praca w domu. Totalnie przytłaczający miks. Po prostu nie mam siły ostatnio tworzyć, a nawet szukać interesujących piw. Niestety Koda też ma swoje życie, więc nie miał kto sprawdzać powstałych już tekstów, dlatego trochę uśpiliśmy aktywność na blogu.
   Zgodnie z zasadą "trzeba być twardy słowian, a nie miękka ninja" siadam do pisania. Oczywiście odbyłem długą wyprawę poszukiwawczą w celu odnalezienia tego piwa. Z początku nie było wesoło, bo większość sklepów jeszcze go  nie miała lub już wszystko dawno wyprzedała. I nagle cud. W sklepie, w którym dawniej pracowałem, czekała na mnie ostatnia butelka. Nie zastanawiając się chwyciłem zdobycz i poleciałem do domu (oczywiście uprzednio płacąc).
   Moją uwagę najbardziej przykuła szata graficzna butelki. Centralna część to nazwa piwa i opis z czym w ogóle mamy do czynienia. Po prawej i lewej stronie mamy świętych. Postacie stworzone w bardzo ciekawym stylu. Połączenie Brokreacyjnej kreski z karykaturalnymi elementami z Waszczukowych etykiet. Całość jak najbardziej do mnie trafia!
   Piwo w firmowym szkle (dzięki chłopaki!) również wygląda interesująco. Czarne i nieprzejrzyste pokazujące mroczną stronę "niebiańskich pozdrowień". Dodatkowo ciecz przyozdobiona jest średnio wysoką drobno pęcherzykową i trwałą beżową pianą. Jeśli chodzi o aromat, to jest bosko! Żywiczno-czekoladowy zapach połączony z palonymi nutami daje całkiem zaskakujące połączenie. Powoduje wrażenie świeżości, ale i złożoności. Po lekkim ogrzaniu wyczuć można jeszcze  nuty palonego słonecznika i lukrecji. A co ze smakiem? Kolejne miłe zaskoczenie. Paloność połączona z czekoladą, delikatną kawką, żywicą i iglakami. Ten ostatni smaczek bardzo dobrze łamie wszystkie "czarne" nuty, a dodatkowo przyjemnie orzeźwia. Żeby nie było, że nic więcej się nie dzieje, dochodzi goryczka. Ta przywodzi na myśl skórkę od grejpfruta. Zaskakujące jest tutaj wysycenie piwa. Jest ono na poziomie niskim, przez co całość staje się bardziej aksamitna w smaku. Jedynym mankamentem, na którym się zawiodłem, jest słabe odczucie magicznych Kveik-owch stworów. Są tam jakieś delikatne nuty pochodzące z fermentacji, ale jak na mój gust trochę za słabe.
   Podsumowując to niebiańskie doznanie muszę przyznać, że piwo jest bardzo smaczne. Zaskakująco orzeźwiające i wysoce pijane. Mam nadzieje, że uda mi się jeszcze go spróbować. Polecam każdemu!

Ocena 4,5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz