piątek, 3 lutego 2017

#65: Imperialne piwo śledziowe? Poproszę trzy!

   Pisząc bloga nie można zakładać półmetków. Czasem trzeba iść na całość. Zdarza się, że na rynku pojawiają się dziwne piwa. Dziwaczne dodatki, kosmiczne procesy warzenia czy po prostu super oryginalne style. Niedawno powstało piwo Ucho od śledzia, które było pierwszym FES'em warzonym metodami podobnymi do Oyster Stout'a z tym, że tutaj do kotła zamiast ostryg trafiły śledzie. Piwo to zrobiło niezłą furorę, aczkolwiek browar Piwoteka postanowił zrobić jeszcze jeden krok do przodu. Zwiększyli ilość wędzonych i świeżych ryb w garze. W ten oto sposób na świat przyszedł pierwszy HIS czyli Herring Imperial Stout.




   Przyznam wam się bez bicia, iż gdy tylko usłyszałem o tym wytworze, to już wiedziałem, że śledziowy trunek pojawi się na blogu. Jeszcze jakiś czas temu polowałem na poprzednią wersję. W sumie mam dalej cichą nadzieję, że uda mi się ją zdobyć. No ale skupmy się na naszym pierwszym i jedynym na świecie wyjątkowym HIS'ie. Podczas warzenia dodano 33 kilogramy śledzia wędzonego i surowego. Ilość ta od razu trafiła w moje gusta. Uwielbiam ryby pod każdą postacią, a piwo z ich wyraźnym dodatkiem musi być czymś interesującym. Skoro tego wieczoru degustowałem ten wynalazek, to na stole musiały znaleźć się odpowiednie przystawki.  Pomysł padł oczywiście na śledzie oraz zaserwowanie ich w iście holenderski sposób. Ryby je się filetowane i posypane duża ilością cebuli. Nic więcej! No dobra, można czasem posolić i dodać mały polski akcencik, czyli pyszne kiszone ogóry (swoją drogą spróbowałbym takiego piwa). 
   Piwo w szkle prezentuje się klasycznie. Czarne, nieprzejrzyste, ale klarowne, z cudowną kremową drobnopęcherzykową pianą, która powolnie zanika pozostawiając po sobie czarne lustro. Myślę, że jest to spowodowane dużą ilością alkoholu oraz sporą zawartością tłuszczy w owych morskich dodatkach. Przyjemne zaskoczenie zaczyna dziać się podczas "wąchania" piwa. Tutaj, o dziwo, smród ryb nie zwala nas z nóg. Jestem lekko zaintrygowany, bo z tego co udało mi się ustalić, wiele osób czuje lekką obawę słysząc o połączeniu ryby i piwa. Aromat jest złożony. Na pierwszym planie daje czadu wszechobecna wędzonka. Co ciekawe jest jej bardzo dużo, ale nie jest nachalna czy odrzucająca. Jest ułożona i delikatna, przez co doskonale komponuje się z innymi zapachami. Następnie pojawia się spora czekoladowość i kawowość. Ta pierwsza objawia się jako miks czekolady mlecznej, deserowej i gorzkiej. No a pod koniec delikatna nuta morza i ryb. Wszystko przedstawia się w bardzo elegancki i przyjazny dla nosa sposób. A jak jest w smaku? Również ciekawie! Pierwszy plan to istna symfonia czekolady i kawy pod każdą postacią. Dodatkowo przez cały czas mamy kontakt z wędzonką. Ta podobnie jak w aromacie jest wyraźna, ale nie nachalna. Jej gładkość pozwala idealnie zbilansować całość. Akcenty rybne również jawią się w delikatny sposób. Są zaznaczone przez subtelne nuty słonawe i taką jakby oleistość. Goryczka w piwie jest średnia i mam wrażenie, że nieco podbijana przez palność, która zdaje się być naprawdę dobrze zamaskowana. Podobnie jest także z alkoholem. 8,7% to jednak już nie w kij dmuchał, ale w smaku nie czuć praktycznie nic. Może delikatnie łączy się z wcześniej wspominaną czekoladą, ale przez to powstaje bardzo przyjemny smaczek zbliżony do belgijskich pralin. Moc piwa da się wyczuć dopiero w przełyku, wówczas odczuwamy przyjemne grzanie. 
   Reasumując, śledziowy wywar jest bardzo dobrym stoutem. Nie jest przegięty w żadną ze stron. Piwo nie jest za rybne, za wędzone czy za alkoholowe. Każdy aromat czy smaczek idealnie ze sobą współgra i tworzy złożony, lecz za razem świetnie pijalny trunek. Jestem zaskoczony jak szybko HIS znikał z mojego szkła. Gdybym miał możliwość, to bez wahania zakupiłbym jeszcze parę butelek. Jedyna moja uwaga do chłopaków z browaru - poproszę kolejną wersję z jeszcze większą ilością śledzi!

Ocena: 4,5/5

Jeszcze na sam koniec chciałbym podziękować  Adrianowi, który zakupił dla mnie owe cudo w oficjalnym sklepie Piwoteki w Łodzi i przetransportował butlę do Wrocławia. Gdyby nie jego poświęcenie, to nie moglibyście czytać dzisiaj tego wpisu! Dzięki!


 
 Proszę. Oto potwierdzenie, że tak się je. Jedno ze zdjęć podczas degustacji śledzi. 01.05.2015 Delft, Holandia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz