piątek, 23 grudnia 2016

#61: Kolędnicy wędrownicy z gwiazdą na patyku

   Święta już jutro. Szał na zakupy i mycie okien dla Jezusa powoli się kończy. Jeszcze tylko nakryć do stołu, zaprosić gości, zjeść uroczystą kolację i podzielić się prezentami. Ale spokojnie, teraz możesz sobie usiąść i odpocząć. Najlepiej, gdy będziesz mógł się rozsiąść przed kominkiem z książką, w pięknym puchowym swetrze w renifery i ze szklanką dobrego piwa. Oczywiście świątecznego. Takiego, które wprowadzi Cię w ten błogi nastrój całkowicie. Mowa tutaj o Kolędniku z browaru Profesja.
 


   Ostatnio na blogowym Facebooku (LINK) dodając tekst o Saint No More 2016 napisałem, że zaczynamy maraton z piwami świątecznymi. Możecie się spodziewać jeszcze jednego wpisu o tej tematyce. Jeżeli będzie Wam się dobrze to wszystko czytało, to jest szansa, że tę serię uda się odrobinę rozciągnąć. 
    Trunki,  które bardzo mocno związane są ze świętami to te z dużą ilością przypraw. Było już naprawdę wiele wariacji odnośnie owych sypkich dodatków. Wyniki takich eksperymentów bywały różne. Albo piwo było kosmicznie ciężkie, albo niesamowicie pijalne. Kolędnik został stworzony dzięki ciekawemu połączeniu wielu przypraw. Jeśli myślicie, że wiele oznacza 3 - 4 różne dodatki, to jesteście w błędzie. Do "gara warzelnego" dodano takie cuda jak: kora cynamonu, kardamon, goździki, gwiazdki anyżu, korzeń imbiru, gałka muszkatołowa, ziele angielskie, skórka słodkiej pomarańczy, aframon madagaskarski oraz kolendra. Musicie przyznać, że to niesamowita mieszanka! Pamiętajcie jednak, że nie sztuka nawrzucać wszystkiego jak leci. Całe arcydzieło polega na stworzeniu czegoś pijalnego! 
   Początkowo miałem opory przed zakupem tej butelki. Nie jest fajnie, kiedy jestem zmuszony wylać piwo za to 10 zł, bo jest  mega przeperfumowane lub jest totalnym ulepkiem. Z tych właśnie powodów podchodziłem do owej degustacji z lekkim dystansem. 
   Etykieta standardowa dla stylu Profesji. Staranna, pokazująca to, co ma pokazać. Lubie to! Nie zatrzymuję się jednak przy oglądaniu zbyt długo, bo czeka na mnie wybuchowa mieszanka przypraw. Bezzwłocznie przelewam wszystko do szkła. Ciemno-bursztynowa, lekko miedziana, zamglona z niewysoką, lecz trwałą pianą. No okej. Jest normalnie, bez fajerwerków. Nie myśląc za wiele przechodzę do wąchania. ŁO CIĘ PANIE! Dzieje się. Mamy tu mnóstwo... PRZYPRAW! Goździki i imbir grają solidne pierwsze skrzypce. Naprawdę fest dają po nosie. Potem dochodzi delikatna nuta pieprzowa, miodowa i pomarańczowa. Bardzo ciekawy aromat, który pokazuje, że w smaku również będzie interesująco. 
   Po pierwszym łyku język spotyka się z otępieniem. Piwo jest dziwne. Na szczęście nie jest to dziwność powodująca wymioty. Drugi i trzeci łyk pokazują, co się tak naprawdę kryje się w tym szatanie. Jest dużo przypraw, pierniczki świąteczne, ciasteczka z marmoladą, miód i delikatna słodycz suszonych pomarańczy. Dodatkowo goździki i imbir są duetem dającym subtelne kopnięcie. Ich ilość oraz piękne zgranie skutecznie szczypią w język i dają o sobie znać. Całkowite odczucie w ustach jest dziwne, ale pozytywne. 
    Kolędnik jest bardzo ciekawym piwem, które niesamowicie wprowadza w świąteczny klimat swoim smakiem i aromatem. Wszechobecna przyprawowość, lecz mimo wszystko bardzo zrównoważona, sprawia, że picie go nie jest męczące. Natomiast świetnie współgrający z goździkami korzeń imbiru wesoło szczypie w język, a tym samym potęguje pozytywne doznania. Całość z pewnością nie każdemu się przypodoba, ale na obronę Kolędnika dodam, że jest dobrze ułożony. Mam wrażenie, że nada się również na piwo grzane. 

Ocena: 4,25/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz