niedziela, 18 stycznia 2015

#16: Panzerfaust [Kraftwerk]

 Recenzja: 
Panzerfaust
[Kraftwerk]




Przeciwpancernym i Ognia!

   17. stycznia 2015 roku we Wrocławskim Pubie "Zakład Usług Piwnych" odbyła się premiera piwa Panzerfaust od browaru Kraftwerk. Było na prawdę wystrzałowo. Poza chłopakami z Kraftwerku był również Tomasz Kopyra oraz całkiem sporo innych bardzo pociesznych ludzi.


   Impreza zaczynała się o godzinie dziewiętnastej. Niestety nasza polska kultura sprawiła, że większość pojawiła się po wyznaczonej godzinie "zero". Tak czy siak w pewnym momencie zebrało się nas całkiem sporo. Moje matematyczne oko oszacowało, że w środku znajduje się ok. 60 osób. Był już lekki tłok. Oczywiście była przemowa Kraftwerkowców o samym piwie oraz uroczyste rozlanie do szkła. To ostatnie niestety zostało zagłuszone przez paru nieokrzesanych osobników, stojących pod ścianą.

Ech niestety, w Polsce nie ma kultury picia i szacunku do browarników. 

   Co do samego piwa, bo właśnie dla niego wszyscy znaleźli się w ZUPie. 

   Zdjęcie, co prawda dość niewyraźne, ale tylko takie było możliwe w ZUPowskich warunkach.

   Piwo w barwie przypomina skarby skradzione przez Niemców w czasie wojny. Jest pięknie ciemno złote, wpadające w delikatny bursztyn (tak tak tu na myśli mamy bursztynową komnatę). W szkle prezentuje się całkiem klarownie. Piana piękna! Gęsta, lekko beżowa, drobniutka i mocno oblepiająca ścianki szklanki. Zostaje z nami również do samego końca podbojów w szkle.

   Zapach owego Ślunskiego pocisku jest po prostu ok. Do warzenia SRIPY (Silesian Rye India Pale Ale), bo właśnie takiego gatunku jest Panzerfaust użyto, aż 8 chmieli. Niestety poza lekkimi nutami chlebowo-słodowymi, lekkim wytrawnym zapachem białego wina oraz najmniej wyczuwalnym zapachem nut cytrusowych, nic więcej nie czuć. Naprawdę spodziewałem się mocniejszego uderzenia chmieli. Jednakże piwko ma takie prawo. Dopiero gdy odpalamy nasz ręczny granatnik, wszystko zmienia się na dużego plusa.

   Smakowo nasz pocisk jest na prawdę wystrzałowy! W ustach czujemy eksplozję bukietu różnych smaków, których się nawet nie spodziewany po poprzedniej próbie aromatycznej. Są tu lekkie smaczki – słodkie, walczące o dominację z lekką przyjemną chmielową goryczką. Tym razem na pierwszym planie pojawiają się cytrusy, a smaki chlebowe trafiają na drugi plan. Dodatkowym plusem jest to, że posmak bardzo długo zostaje w ustach i jest na prawdę przyjemny. Co do zagazowania piwa. Jest ... zaje...WAFELKOWE wysycenie dwutlenkiem. Niskie, przyjemne, spokojne, a zarazem wesołe.

Wszystkie te aspekty sprawiają, że Panzerfausta trudno jest sobie odmówić.  Pełne szklanice namawiają nas do ich opróżnienia.

  Co do samego opakowania to wypowiedzieć się nie mogę, ponieważ piwo lane było z beczki. Za to widziałem etykietę i bardzo mi się podoba. Idealne oddaje wojskowy charakter piwa. Żelazna niemiecka dłoń trzymająca wszystkie chmiele w garści. 

  I jest jak na etykiecie, mimo że w zapachu nie ma szału, to w smaku możemy poczuć się jak zwycięscy na froncie - triumfujący w nowo zajętym mieście. Panzerfaust jest to broń, która nadaje się do użycia przez każdego żołnierza. Jestem też pewien, że nie jedna wojskowa, czy też piękna medyczka się na nie poleci. 
   Mnie osobiście bardzo smakowało, sama impreza też mi się podobała i mam cichą nadzieję, że na blogu będą się pojawiały częściej informacje z takich eventów.
  

Ocena: 3,75/5


2 komentarze:

  1. Wchodzisz jeszcze czasem na tego bloga z modelami?

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mam czasu go prowadzić niestety :(
    co do modeli sklejam cały czas i maluję dlatego też nie kasowałem tamtego bo może jeszcze kiedyś tam wrócę ;P

    OdpowiedzUsuń