Recenzja:
Panzerfaust
[Kraftwerk]
Panzerfaust
[Kraftwerk]
Przeciwpancernym i Ognia!
17. stycznia 2015 roku we Wrocławskim
Pubie "Zakład Usług Piwnych" odbyła się premiera piwa Panzerfaust od
browaru Kraftwerk. Było na prawdę wystrzałowo. Poza chłopakami z Kraftwerku był
również Tomasz Kopyra oraz całkiem sporo innych bardzo pociesznych ludzi.
Impreza zaczynała się o godzinie dziewiętnastej. Niestety nasza polska kultura
sprawiła, że większość pojawiła się po wyznaczonej godzinie "zero".
Tak czy siak w pewnym momencie zebrało się nas całkiem sporo. Moje matematyczne
oko oszacowało, że w środku znajduje się ok. 60 osób. Był już lekki tłok.
Oczywiście była przemowa Kraftwerkowców o samym piwie oraz uroczyste rozlanie
do szkła. To ostatnie niestety zostało zagłuszone przez paru nieokrzesanych
osobników, stojących pod ścianą.
Ech
niestety, w Polsce nie ma kultury picia i szacunku do browarników.
Co do samego piwa, bo właśnie dla niego
wszyscy znaleźli się w ZUPie.
Zdjęcie, co prawda dość niewyraźne, ale
tylko takie było możliwe w ZUPowskich warunkach.
Piwo w barwie przypomina skarby
skradzione przez Niemców w czasie wojny. Jest pięknie ciemno złote, wpadające w
delikatny bursztyn (tak tak tu na myśli mamy bursztynową komnatę). W szkle
prezentuje się całkiem klarownie. Piana piękna! Gęsta, lekko beżowa, drobniutka
i mocno oblepiająca ścianki szklanki. Zostaje z nami również do samego końca
podbojów w szkle.
Zapach owego Ślunskiego pocisku jest po
prostu ok. Do warzenia SRIPY (Silesian Rye India Pale Ale), bo właśnie takiego
gatunku jest Panzerfaust użyto, aż 8 chmieli. Niestety poza lekkimi nutami
chlebowo-słodowymi, lekkim wytrawnym zapachem białego wina oraz najmniej
wyczuwalnym zapachem nut cytrusowych, nic więcej nie czuć. Naprawdę
spodziewałem się mocniejszego uderzenia chmieli. Jednakże piwko ma takie prawo.
Dopiero gdy odpalamy nasz ręczny granatnik, wszystko zmienia się na dużego
plusa.
Smakowo nasz pocisk jest na prawdę
wystrzałowy! W ustach czujemy eksplozję bukietu różnych smaków, których się
nawet nie spodziewany po poprzedniej próbie aromatycznej. Są tu lekkie smaczki
– słodkie, walczące o dominację z lekką przyjemną chmielową goryczką. Tym razem
na pierwszym planie pojawiają się cytrusy, a smaki chlebowe trafiają na drugi
plan. Dodatkowym plusem jest to, że posmak bardzo długo zostaje w ustach i jest
na prawdę przyjemny. Co do zagazowania piwa. Jest ... zaje...WAFELKOWE
wysycenie dwutlenkiem. Niskie, przyjemne, spokojne, a zarazem wesołe.
Wszystkie te aspekty sprawiają, że Panzerfausta trudno
jest sobie odmówić. Pełne szklanice namawiają
nas do ich opróżnienia.
Co do samego opakowania to wypowiedzieć się nie
mogę, ponieważ piwo lane było z beczki. Za to widziałem etykietę i bardzo mi
się podoba. Idealne oddaje wojskowy charakter piwa. Żelazna niemiecka dłoń
trzymająca wszystkie chmiele w garści.
I jest jak na etykiecie, mimo że w zapachu nie
ma szału, to w smaku możemy poczuć się jak zwycięscy na froncie - triumfujący w
nowo zajętym mieście. Panzerfaust jest to broń, która nadaje się do użycia
przez każdego żołnierza. Jestem też pewien, że nie jedna wojskowa, czy też
piękna medyczka się na nie poleci.
Mnie osobiście bardzo smakowało, sama
impreza też mi się podobała i mam cichą nadzieję, że na blogu będą się
pojawiały częściej informacje z takich eventów.
Ocena: 3,75/5
Wchodzisz jeszcze czasem na tego bloga z modelami?
OdpowiedzUsuńnie mam czasu go prowadzić niestety :(
OdpowiedzUsuńco do modeli sklejam cały czas i maluję dlatego też nie kasowałem tamtego bo może jeszcze kiedyś tam wrócę ;P